Strona o Dobermanach
Dobermany

Blodhound

Potężny wrażliwiec



Największy z tropowców jest hodowany w czystości krwi już od ponad 1200 lat...

Najstarsze średniowieczne wizerunki przedstawiają bloodhounda jako rosłego szlachetnego psa, o dość szczuplej sylwetce i charakterystycznych dużych uszach - prawdopodobnie wyglądał podobnie, jak dzisiejsze duże gończe francuskie. Tak budowa sprzyjała niebywałej wytrwałości i pozwalała na towarzyszenie konnym myśliwym przez wiele godzin bez oznak zmęczenia.

Z czasem, kiedy bloodhound począł pełnić także funkcję reprezentacyjna, zaczęto preferować psy bardziej masywne
i okazałe, jednak zawsze były to psy pracujące - ich podobizny możemy zobaczyć m.in. na obrazach wybitnego malarza
angielskiego z czasów wiktoriańskich - Sir Edwina H.Landseera (1802-1873) - najsłynniejszy wizerunek bloodhounda
jego pędzla to chyba "Dignity and Impudence" - "Godność i bezczelność", na którym bloodhound uosabia właśnie godność. Dużo wdzięku ma tez inny obraz angielskiego mistrza "Sleeping bloodhound" (Śpiący bloodhound).
Chętnie portretowali bloodhoundy także angielscy malarze przelomu stuleci: Maud Earl (1864- 1943) i Arthur Wardle (1864- 1849). Jednak zainteresowanie bloodhoundem jako psem do towarzystwa, a przede wszystkim jako psem wystawowym, sprzyjało zwróceniu uwagi na jego oryginalna powierzchowność, w stosunkowo krótkim czasie, bloodhoundy stały się bardziej podobne do molosów niż do psów gończych - na wystawach często widywało się limfatyczne kolosy o wadze przekraczającej 80 kg, ociężałe i niezdolne do większego wysiłku, żyjące zaledwie 6- 8 lat, podczas gdy ich ciężko pracujący przodkowie osiągnęli często sędziwy wiek ponad 15 lat. Ponieważ współczesna kynologia ma na uwadze dobro psa i sprzyja raczej doskonaleniu ras, a nie ich udziwnianiu. W początkach roku 2001 przeprowadzono nowelizację wzorca rasy: bloodhoundy to znów sprawne i mocne psy pracujące, które powinno się oceniać w ruchu. I właśnie ruch, obok szlachetnej wyrazistej głowy, powinien przede wszystkim decydować o ocenie psa, gdyż tylko wtedy widać proporcje i harmonie wszystkich części ciała. Wprowadzono także ograniczenia wzrostu i przede wszystkim wagi, dawno obowiązujące już we wzorcu amerykańskim. Do niedawna charakterystyczna dla rasy opadająca dolna powieka, jako sprzyjająca schorzeniom okulistycznym jest już niepożądana - obecnie wyżej ocenia się powiekę raczej przylegającą, lepiej zabezpieczająca oko przed wpływem czynników zewnętrznych.

Poznajmy się:

Wygląd ogólny: pies rosły i masywny, o majestatycznym wyglądzie, serdeczny i zarazem bardzo wrażliwy, jako jedna z niewielu ras myśliwskich nigdy nie usiłuje zabić tropionej zwierzyny. Wśród bloodhoundów występuje wyraźny dymorfizm płciowy- suki są zdecydowanie mniejsze i nieco drobniejsze- posiadają lżejszą głowę o mniej pomarszczonej skórze.
Głowa: najbardziej charakterystyczna część ciała tej rasy. Długa, wysoka i wąska. Mózgoczaszka bardzo wysoka z wyrazistym grzebieniem potylicznym. Łuki nadoczne mało wyraźne, skora na policzkach i czole bardzo pomarszczona. Fafle długie i zwisające- powinny sięgać aż 6 cm, poniżej kącika warg.
Oczy: ciemnoorzechowe, dość głęboko osadzone, wśród pomarszczonej skory wydają się mniejsze niż są w rzeczywistości.
Kufa: długa i szeroka pod nozdrzami, wklęsła i szczupła na policzkach i pod oczami.
Uszy: nisko osadzone i tak długie, aby wyciągnięte do przodu sięgały poza nos.
Skóra: bardzo cienka i delikatna, pokryta króciutką jedwabistą sierścią.
Szyja: długa i dobrze umięśniona, z silnie rozwiniętymi fałdami skórnymi, powinna pozwalać psu na trzymanie nosa przy ziemi nawet w szybkim biegu.
Tułów, klatka piersiowa szeroka i głęboka, grzbiet szeroki i głęboki bardzo masywny w stosunku do wielkości psa,
Kończyny przednie: Łopatki dobrze kątowane i muskularne, kończyny o masywnym kośćcu, proste, łapy okrągłe.
Kończyny tylne: lędźwie silne i muskularne, stawy skokowe silnie rozwinięte
Ogon: noszony w eleganckim łuku nieco ponad linią grzbietu, ale nie prostopadle do grzbietu, ani nie zakręcony, od spodu ozdobiony szczotka włosów o długości około 5 cm
Wzrost: pies średnio 68 cm, suka 62 cm, z tolerancją 4 cm.
Waga od 35 kg (suki)- do ok. 45 kg (psy).
Szata: Krótka i jedwabista, szczególnie delikatna na głowie i uszach, nieco bardziej szorstka i dłuższa na grzbiecie,
Maść: czarna podpalana (black and tan) czekoladowa podpalana (liver and tan) oraz jednolicie ruda (red) z czarnym nosem.

Bloodhound może mieć skłonność do:
- wzdęć i skrętu żołądka
- zapalenia ucha zewnętrznego
- zapalenia spojówek
- nużycy
- dysplazji biodrowej i schorzeń kręgosłupa
- chorób niedoborowych
- niewydolności serca
- niewydolności nerek

Bloodhound nie zalicza się do psów szczególnie chorowitych - przez wieki rasa słynęła z odporności i zdolności do
długotrwałego wysiłku. Jednak trzeba pamiętać, że jest to rasa olbrzymia (waga dorosłego psa zazwyczaj wynosi ponad 45 kg), a w szczenięctwie nadzwyczaj szybko rosnąca i przybierająca na wadze, w młodym wieku zalicza się, zatem do najbardziej wymagających ras - potrzebuje bogatej suplementacji wysokiej jakości, gdyż jego potężny kościec wymaga wiele budulca. Wskutek szybkiego wzrostu może ucierpieć także i serce, tak więc u bloodhounda, jak u innych gigantycznych ras stosunkowo często występują wady serca - ostatnie badania amerykańskie wykazały, że można nieco ograniczyć ich ryzyko poprzez stosowanie suplementacji l - karnityny, która wpływa korzystnie na rozwój mięśni gładkich.

Największą śmiertelność tradycyjnie powodowały częste w tej rasie przypadki skrętu żołądka, które najczęściej przytrafiały się u psów w wieku 5-8 lat. Obecnie w USA uzyskano pozytywne rezultaty podając psom ekstrakt z jukki Schidigera, który skutecznie zatrzymuje procesy gnilne w jelitach i zmniejsza ryzyko nadmiernej fermentacji, a co za tym idzie wzdęcia.

Wskazane jest także podawanie codziennej karmy namoczonej i w kilku niewielkich porcjach, natomiast absolutnie niewskazane jest podawanie karmy w puszkach. Jako pies wrażliwym przewodzie pokarmowym bloodhound wymaga karmienia markowymi karmami "z najwyższej półki" przez całe życie od szczenięctwa po wiek dojrzały, więc trzeba się liczyć z tym, że nie jest to niestety zwierzątko ekonomiczne w utrzymaniu.

Do niedawna, najczęściej spotykanymi dolegliwościami u psów tej rasy były schorzenia oczu, gdyż wzorzec wymagał obitej skóry i padającej dolnej powieki, co wystawialo psie oko na działanie czynników zewnętrznych. Obecnie, kiedy wzorzec został zmieniony, schorzenia okulistyczne występują w tej rasie coraz rzadziej.

Przodkiem bloodhounda, podobnie jak większości gończych europejskich był celtycki gończy o zwisających uszach (canis segusius), używany do polowania przez Celtów po obu stronach kanału La Manche już w czasach prehistorycznych.

Duże psy gończe w tym typie były znane już w starożytności, a selekcjonowano je w oparciu o łowieckie predyspozycje,
z których jedną z najważniejszych był węch, pozwalający na odszukanie zwierzyny w ostępach leśnych.

W średniowieczu, właśnie ze względu na doskonały węch zasłynęły masywne psy hodowane w klasztorze św. Huberta w górach Ardeńskich. Rejon ten wówczas wchodził w skład imperium karolińskiego, a obecnie znajduje się w granicach Belgii. Według legendy hodowane przez mnichów czworonogi pochodziły od psów, które polowały ze św. Hubertem, późniejszym biskupem Liege. Były one rosłe i muskularne, a zarazem szybkie i wytrzymałe, zdolne tropić zwierzynę przez wiele godzin towarzysząc myśliwym dosiadającym koni.

Duże psy myśliwskie cieszyły się od najdawniejszych czasów dużym poważaniem, ich posiadanie było zastrzeżone dla wyższych warstw społecznych, a szczenięta były uważane za prawdziwie królewski podarunek. Psy św. Huberta były uważane za szczególnie cenne i często towarzyszyły swym utytułowanym właścicielom nie tylko podczas łowów, ale pełniły także rolę psów do towarzystwa. W celu uzyskania zwierząt o imponujących kształtach, dawni hodowcy musieli stosować dolew krwi potężnych molosów, podobnie jak miało to miejsce w przypadku dogów.

Wilhelm Zdobywca podbijając Anglię z rodzinnej Normandii zabrał ze sobą swoje psy myśliwskie, a w podbitym kraju znalazły się także czworonogi w podobnym typie, pochodzące od celtyckich przodków. Czy jednak bloodhound, jako rasa narodził się na terytorium francuskim czy angielskim trudno dziś ustalić, oba kraje bowiem przypisują sobie prawa do wyhodowania tej rasy, a także pokrewnych nieistniejących już ras zwanych Talbot i południowy biały gończy (Southern White Hound).W Anglii importowane psy św. Huberta określano mianem "blue blood hounds" czyli "psy o błękitnej krwi", co miało podkreślać ich arystokratyczne pochodzenie, a co wkrótce skrócono do "bloodhounds". Hodowla ich na wyspach brytyjskich szybko osiągnęła wysoki poziom i znaczne ujednolicenie typu, podczas gdy we Francji powstało wiele lokalnych ras dużych gończych, konkurencyjnych wobec właściwych psów św. Huberta (Chiens de St. Hubert).

Niemniej jednak rasa ta była nadal utrzymywana we francuskiej królewskiej psiarni i uważano ją za wyjątkowo ekskluzywną, tak więc potężne bloodhoundy stanowiły jedną z najwyżej cenionych ozdób feudalnych dworów. Bloodhoundów zazwyczaj nie trzymano w dużych grupach, lecz parami, gdyż ich rola polegała jedynie na wytropieniu zwierzyny, a nie na jej osaczaniu, jak ma to miejsce w przypadku psów "głoszących" znalezionego zwierza.

Psy tej rasy, ofiarowywane jako ceniony prezent dały początek wielu lokalnym rasom gończych, w tym naszym ogarom.

Ograniczenie łowów na grubego zwierza i wynalazek prochu sprawiły, że popularne stały się polowania na ptaki, które wymagały innych predyspozycji psów myśliwskich. W tym celu krzyżowano bloodhoundy z lżejszymi rasami, czego rezultatem były pierwsze wyżły jak bracco italiano czy perdiguero de Burgos, które zachowały charakterystyczną głowę
swych przodków i ich doskonały węch.

Odkrycie Ameryki spowodowało falę emigracji z wysp brytyjskich już w XVII stuleciu. Anglicy wyruszając do "nowego świata" zabierali ze sobą swoje konie i swoje psy, w tym oczywiście także i bloodhoundy. W Ameryce zdobyły sobie one szybko dość ponurą sławę, sprawdzając się przede wszystkim na południu przy poszukiwaniu zbiegłych niewolników. Jednak, ponieważ psy czystej rasy okazały się nazbyt łagodne, to do tego celu częściej wykorzystywano krzyżówki np. z mastifami - w a niektóre z nich dały początek odrębnym rasom - ten sposób narodził się fila brasileiro.
Bloodhoundy krzyżowano także z innymi rasami myśliwskimi , aby otrzymac wytrwale psy o doskonalym węchu do polowania na szopy (racoon). W odrożnieniu od bloodhoundów psy te głośno i wytrwale głoszą zwierzynę. W USA jest wiele odmian owych coonhoundów, ale oficjalnie uznana przez FCI jest jedna: black and tan coonhound, którego sporadycznie można zobaczyc takze i na europejskich ringach wystawowych.

Pierwsza wzmianka o użyciu bloodhoundów, jako psów profesjonalnie tropiących ludzi, dotyczy jednak Anglii i pochodzi
jednak z roku 1805, kiedy to Thrapthon Association for the Prevention of Felons zakupiła kilku przedstawicieli tej rasy
do tropienia kłusowników i złodziei. Był to pierwszy potwierdzony przypadek wykorzystania psiego węchu w walce z przestępczością. Duży sukces, jaki odniosły psy sprawił, że czworonożni pomocnicy są do dziś najlepszymi sojusznikami policjantów na całym świecie, choć oczywiście nie wszystkie kraje zatrudniają w roli psów policyjnych bloodhoundy, że względu na ich duże wymagania bytowe. Niemniej jednak poza Wielką Brytanią psy tej rasy są używane na dużą skalę w Stanach Zjednoczonych, gdzie zyskały sobie status niemal narodowej rasy, a w Australii popularnością cieszyć się mają mieszańce, które uzyskuje się kryjąc suki owczarka niemieckiego bloodhoundami.

W większości stanów amerykańskich rozpoznanie bloodhounda jest uważane, jako pełnoprawny dowód w postępowaniu sądowym. Psy tej rasy były utrzymywane także przez służby więzienne, a do historii przeszły takie psy jak Nick Carter,
suka Sappho podążająca po starym śladzie z szybkością 10 km na godzinę oraz Boston należący do więzienia w Oklahomie, który z powodzeniem pracował jeszcze w sędziwym wieku z zaćmą na obu oczach.

W USA bloodhoundy dały początek także lokalnym rasom myśliwskim, jak black and tan coonhound, czyli pies na szopy (uznany przez FCI), przypominający pokrojowo nieco lżejszego bloodhounda i majestic tree hound niemal identyczny pokrojowo, jak bloodhound (nieuznany przez FCI), rasy głośno głoszące zwierzynę, w odróżnieniu od swych przodków tradycyjnie pracujących w milczeniu.

O popularności bloodhoundów w Stanach Zjednoczonych może świadczyć fakt, że właśnie one posłużyły Waltowi Disneyowi do stworzenia postaci niezapomnianego psa Pluto oraz nieco mniej popularnego psa Goofy.

Wskutek kontrowersji, jaki kraj należy uznać za ojczyznę rasy, władze FCI postanowiły nie wypowiadać się po stronie Francji czy Anglii i postanowiły przyznać prawa... Belgii, gdyż właśnie na terenie tego kraju znajduje się słynny klasztor św. Huberta.

Do Polski pierwsze bloodhoundy miały dotrzeć z krzyżowcami. Wiadomo też, że w późnym średniowieczu przybyło ich bardzo wiele wraz z dworem andegaweńskim Ludwika Węgierskiego i jego córki Jadwigi. Kolejną miłośniczka rasy na polskim tronie była Bona Sforza d'Aragona, żona króla Zygmunta Starego, która psy te sprowadzała z rodzinnego Mediolanu, stąd też w dawnych zapiskach dworskich można znaleźć informacje dotyczące "psów mediolańskich". Także i syn Bony, Zygmunt August posiadał ponoć ulubione bloodhoundy, Gryfa i Sybillę, które nie odstępowały go nawet na krok. Importowane psy królewskie, łączone z napływającymi ze wschodu tzw. gończymi kostromskimi, dały początek rasie ogarów polskich, lepiej niż wrażliwe na zimno bloodhoundy przystosowanej do polskich warunków. W czasach późniejszych bloodhoundy sprowadzano do Polski w okresie międzywojennym i nawet prowadzono na niewielką skalę hodowlę rasy, określanej mianem "ogara angielskiego" (vide ogłoszenia w piśmie "Jeździec i Hodowca"), jednak nie zyskały one większej popularności.

Po wojnie długo trzeba było czekać na powrót bloodhoundów na ringi wystawowe, jednak począwszy od lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia w Polsce utrzymuje się niezbyt liczna, ale za to wysokiej klasy populacja bloodhoundów. W latach 80-tych był tez pewien krótkotrwały "boom" na bloodhoundy, jednak ze względu na duże wymagania, przede wszystkim psychiczne, rasa ta nie stała się nigdy rasa naprawdę modną.

Bloodhound w szkole:

Jako rasa przez wiele stuleci hodowana do tropienia, bloodhound słynie z najlepszego na świecie węchu, a selekcja rasy od stuleci dążyła do wyhodowania psa szczególnie zdeterminowanego i zdolnego w pogoni za zwierzyną pokonać wszelkie przeszkody. Taka postawa ułatwia wdrożenie go do pracy na śladzie, zarówno ludzkim jak i zwierzęcym, jednak bardzo utrudnia naukę posłuszeństwa. Bloodhoundy ponadto zaliczają się do psów szczególnie wrażliwych i silnie reagujących na wszelkie bodźce zewnętrzne, szczególnie w młodym wieku. Łatwo rozpraszają się, a gdy wywiera się na nie zbyt dużą presję - wpadają w panikę, która łatwo może przekształcić się w agresję ze strachu.

Socjalizację szczeniaka należy rozpocząć jak najwcześniej, aby przełamać jego wrodzoną nieśmiałość. Suczki zazwyczaj
są bardziej rezolutne i samodzielne niż pieski. Szczenięta należy wcześnie zabierać na spacery także w ruchliwe okolice,
cały czas utrzymując bliski kontakt, i nagradzając za grzeczne zachowanie, choćby tylko słowem. Należy pozwalać na kontakty z ludźmi, których zazwyczaj nie brak, gdyś psy tej rasy zaliczają się do najładniejszych, a przynajmniej do najsympatyczniejszych szczeniaków.

Do ukończenia 1 roku nie należy psa forsować, gdyż w przeciwnym wypadku można narazić go na schorzenia narządów ruchu. Wskazane są jedynie wolne spacery na smyczy, podczas gdy bieganie przy rowerze i biegi należy odłożyć do czasu, kiedy proces kostnienia zostanie zakończony. Niestety bloodhoundy można tylko wyjątkowo spuszczać ze smyczy - najlepiej na terenie zamkniętym (np. boisko) i w towarzystwie grzecznych i posłusznych towarzyszy, najlepiej owczarków. Instynkt podążania za śladem jest bowiem u nich zbyt silny, aby mogły go pokonać, w każdym razie silniejszy niż zasady posłuszeństwa, a warto pamiętać, że psy te osiągają od razu dużą szybkość i są zdolne podążać za śladem przez wiele kilometrów. Amerykańscy hodowcy i miłośnicy bloodhoundów stworzyli nawet powiedzenie: bloodhound bez smyczy - to martwy bloodhound. Niestety w większości przypadków to powiedzenie się sprawdza.

Bloodhound niewątpliwie nie jest psem dla każdego, podobnie jak włoskie Ferrari nie jest samochodem dla każdego.
Delikatny i wymagający szczególnej troski w dzieciństwie, w starszym wieku wymaga systematycznego ruchu i odpowiedniej diety. Jest to więc pies bardzo kosztowny w utrzymaniu i warto o tym pamiętać. Nie jest to pies obronny - dobrze wychowany bloodhound będzie serdecznie witał każdego, a jak mówi jedna że starszych entuzjastek rasy, to "gdyby pojawił się włamywacz, to pies chętnie potrzymałby mu latarkę". Co prawda szansa, że ktoś napadnie na ulicy na człowieka idącego z tak dużym psem na smyczy są raczej niewielkie. Bloodhound nie znosi silnej presji, choć chętnie do późnego wieku podejmuje zabawę z człowiekiem - szczególnie chętnie i łatwo aportuje. Nie sprawia także problemów w kontaktach z innymi zwierzętami domowymi - zazwyczaj nie skrzywdzi nawet chomika czy myszki, nie mówiąc o kotach i królikach. Także i samce nie zaliczają się zazwyczaj do dominujących - rzadko zdarza się, aby dwa dobrze wychowane dorosłe psy zdradzały wobec siebie agresję. W obecnych czasach bloodhound sprawdza się więc jako ekskluzywny "pies do kochania", choć praca z nim na śladzie to prawdziwa przyjemność (oczywiście, jeśli nasza kondycja pozwala na wielokilometrowy intensywny trening szybkim marszem). Pies pracuje bardzo chętnie, choć przy zbyt dużym obciążeniu - na przykład na intensywnych kursach- miewa momenty znużenia pracą - nie należy się tym przejmować - po prostu pies sygnalizuje w ten sposób, że potrzebna mu jest przerwa. Zazwyczaj jedno popołudnie wypoczynku wystarcza, aby czworonóg znów nabrał chęci do tropienia. Nie wolno jednak do niczego go zmuszać - psy te stosują w takich sytuacjach bierny opór, a w rezultacie mogą stracić zapał do pracy.
Dzisiejszy bloodhound nie nadaje się do roli pomocnika współczesnego myśliwego, jest zbyt ciężki, aby umknąc rozjuszonemu dzikowi, poza tym jego instynkt samoobrony jest bardzo ograniczony, jest to pies bardzo życzliwy, takze i w stosunku do dzikich zwierząt, jak sama miałam okazje niejednokrotnie sie przekonac. Nie jest to też rasa, ktorą powinno się w lesie spuszczac z otoka, co sprawia, ze najbardziej uzdolniony bloodhound jest na polowaniu mniej pożyteczny niż przeciętny wyżeł czy płochacz. Poza tym, od wiekow selekcjonowany, aby pracował milczkiem, bloodhound absolutnie nie sprawdzi się jako oszczekiwacz. Warto także pamiętac o fakcie, ze krotki włos nie daje w naszym klimacie odpowiedniego zabezpieczenia przed zimnem, a nawet dłuższe spacery przy wilgotnej zimnej pogodzie mogą spowodowac u bloodhounda chorobę nerek (rasa jest na to schorzenie dośc podatna). W wielu krajach (w tym w Anglii i Skandynawii) próby pracy dla bloodhoundów przeprowadza się wyłącznie na ludzkim tropie (tzw. clean boot). U nas, niestety, takich prób oficjalnych się na razie jeszcze nie organizuje. Tak więc, bloodhound, aby uzyskac tytuł interchampiona musi startowac w konkursach przeznaczonych dla psów myśliwskich- tropowców, które u nas organizowane są na sfarbowanym- krwawym- tropie. Niestety przygotowanie bloodhounda do takiej pracy nie jest zbyt łatwe, gdyż pies chętniej idzie po tropie zdrowej zwierzyny niż po farbie... czasami starczy, aby poprzednio ułożoną ścieżkę tropową przebiegł jeleń czy sarna, o co w lesie łatwo, aby pies radośnie ruszył po nowym tropie. Dlatego też myśliwym ich nie polecam- o wiele lepiej sprawdzą się na polowaniu polskie ogary, a "myśliwskie wyobrażenie" o pracy bloodhounda, bardziej odpowiada cudownej rasie, niestety mało w Polsce popularnej- posokowcowi hanowerskiemu, w którego żylach niewątpliwie płynie krew dawnych bloodhoundów.


Bloodhound doskonale czuje się nawet w niewielkim mieszkaniu - jeśli oczywiście zapewnimy mu długie spacery bez względu na pogodę. Źle jednak znosi samotność - jeśli praca trzyma nas codziennie długo poza domem, to albo należy wybrać inną rasę, albo dobrać psu towarzysza. Osamotnione bloodhoundy, mimo iż z natury nie zaliczają się do psów niszczycieli, mogą jednak manifestować swoja samotność w ogryzaniu kapci bądź znacznie częściej w długim i donośnym wyciu, które jest słyszalne z dużej odległości i przy mieszkaniu w bloku może być źródłem niepotrzebnych zadrażnień. Bloodhoundy najlepiej czują się trzymane w parach - między psami tej rasy bardzo rzadko dochodzi do konfliktów - są one ze sobą bardzo emocjonalnie związane i żyją bardzo zgodnie. W domu bloodhound jest bardzo wylewny i serdeczny - za każdym razem wita swego właściciela atakiem radości. Jako szczenię towarzyszy swemu panu na każdym kroku - nie można pozbyć się jego towarzystwa nawet w kąpieli. Chętnie się przytula i równie chętnie sypia w łóżku, a jeśli komuś takie żywiołowe okazywanie uczuć nie odpowiada, powinien raczej zrezygnować z psa tej rasy - poczucie fizycznej bliskości opiekuna jest dla bloodhoundów bardzo ważne i nie można wymagać, aby ten potężny wrażliwiec "znał swoje miejsce" i był równie karny jak na przykład doberman. Bloodhound bardzo łatwo akceptuje domowe zwierzęta - nawet małe myszki mogą spokojnie spacerować po jego grzbiecie nie ryzykując, że zostaną potraktowane, jako chodząca przekąska... Jeśli chodzi o towarzyszy, bloodhound ogólnie hołduje zasadzie: "Im nas więcej - tym weselej" i serdecznym liźnięciem wita kolejnego kociaczka czy króliczka, a jeśli zwierzątko nie przejawia chęci do zawarcia przyjaźni, bloodhound nie narzuca się, po prostu je ignoruje... to pies, który ma poczucie własnej wartości.
W wielu książkach o charakterze encyklopedycznym a także na stronach internetowym można znaleźć informacje, jakoby bloodhound był idealnym psem dla rodzin z małymi dziećmi. Niestety, moje długoletnie doświadczenie wykazuje coś zupełnie innego. Bloodhound jest psem bardzo wrażliwym i silnie reagującym na wszelkie bodźce, poza tym bardzo silnym. Nawet bez zlej woli stanowi zagrożenie dla dziecka, a już wyjątkowo źle reaguje na krzyk, zdarza mu się nawet agresja ze strachu. Znam wypadki, kiedy psy tej rasy były usypiane, gdyż nie tolerowały dzieci i stawały się wobec nich agresywne. Oczywiście takie zachowania zawsze miały wytłumaczenie, ale nie zmienia to faktu, że fakty takie miały miejsce. W przypadku starszych dzieci, szczególnie spokojnych i zrównoważonych, ryzyko jest dużo mniejsze, jednak trzeba zawczasu pogodzić się z myślą, że nie jest to pies, którego można by wysłać na spacer z 10 czy nawet 12- latkiem. Kiedy bloodhound się czegoś przestraszy, najczęściej reaguje próbą ucieczki, a, żeby go powstrzymać, potrzeba naprawdę dużo siły.... Znam oczywiście szereg rodzin, gdzie bloodhound jest wspaniałym towarzyszem kilku pokoleń, jednak z założenia, jest to pies ludzi dorosłych, a jego kontakty z dziećmi są zawsze pod kontrolą. Jako szczeniak bowiem bloodhound nie zdaje sobie sprawy ze swej siły, a jako pies dorosły, zazwyczaj nie toleruje zakłócania swej prywatności- np budzenia krzykiem z poobiedniej drzemki, może także przejawiać przesadne poczucie własności.

Kolejny problem, to bardzo specyficzna, chciałoby się powiedzieć "pokrętna" inteligencja psów tej rasy. Bloodhoundy nie są szczekliwe, nie mają też raczej tendencji do kopania dołków w ogrodzie, o wiele bardziej interesuje je problem, jak można się z ogródka wydostać - są wyjątkowo uparte i zdolne przecisnąć się przez niewielką szparę, wypełznąć górą przez dwumetrowe ogrodzenie, czy wreszcie jednym skokiem sforsować wysoki mur. Działając cierpliwie i systematycznie są w stanie wejść na szafę, otworzyć okna, drzwi zamykane na gałkę i wymyślne zamki, a nawet odsunąć zasuwkę. Pozostawiony samotnie bloodhound może przygotować dla Was wiele niespodzianek...

Bloodhound nigdy nie musiał wykonywać poleceń człowieka i dlatego nie traktuje go jako "szefa stada", ale jako równego sobie - przyjaciela. To z jednej strony wspaniałe, a z drugiej strony nieco kłopotliwe w codziennym życiu.



Zagadka bloodhounda
Artykul opublikowany w pismie "Pies" nr 5/2007

Mało jest ras o tak długiej i pełnej tajemnic historii jak bloodhound lub, jeśli ktoś woli, pies św. Huberta. Początki istnienia rasy giną w pomroce dziejów, wiadomo jednak, ze już starożytni Celtowie posiadali długouche psy myśliwskie o doskonałym węchu, które miały dać początek wszystkim europejskim rasom psów gończych. Jednak niektórzy badacze wyprowadzają te psy od jeszcze dawniejszych przodków, przywołując za przykład malowidła naskalne, z których, za najstarsze uchodzi znalezione w perskiej jaskini Belt i jest datowane na ok. 9500 lat przed Chrystusem.
Badacze dowodzą, ze psy zostały najprawdopodobniej udomowione około 18 000 lat przed c Chrystusem. Pierwotne psy miały podobnie jak wilki stojące uszy i pierwotne umaszczenie- aguti. Obwisłe uszy pojawiły się dopiero u zwierząt udomowionych, co dowodzi, ze gończe pojawiły się w czasach, kiedy psy od dawna były już hodowane przez ludzi. Faktem jest, ze pierwsze wizerunki psów w typie dzisiejszego bloodhounda, pochodzą z wykopalisk babilońskich. Znaleziono tam wykonane z terrakoty figurki, które przedstawiają mocnej budowy psy ze zwisającymi uszami, zdaniem niektórych- lżejsze mastify, zdaniem innych- bezpośrednich przodków psów gończych.
Jeśli wierzyć greckiemu historykowi Herodotowi, psy, które z powodzeniem używane były podczas wojen, miały pochodzić z Indii i były hodowane w specjalistycznych hodowlach czterech miast Mezopotamii. Podobno psów tych używano także do polowania na lwy, jednak ich zadaniem nigdy nie było bezpośrednie atakowanie zwierzyny, a jedynie jej osaczanie i gonienie w stronę myśliwych.
Kolejnym odnalezionym wizerunkiem psa o wyraźnych cechach gończego jest przechowywana w Nowojorskim Metropolitan Muzeum figurka z kości słoniowej, będąca prawdopodobnie dziecięcą zabawka. Przedstawia ona psa z ruchoma szczeka i jest datowana na rok 1375 p.n.e.
Ciekawe wizerunki mocnych psów gończych podczas polowania znaleziono także w ruinach pałacu króla Asurbanipala w Niniwie. W rejonie morza śródziemnego znajdowano również szczątki i wizerunki psów gończych, jednak, najprawdopodobniej pochodziły z późniejszych czasów- niektórzy badacze sugerują, ze psy zostały przewiezione przez posiadających szerokie kontakty handlowe Fenicjan, którzy mieli sprowadzić do Europy także i charty. Kiedy Rzymianie w 55 .roku wylądowali na wyspach brytyjskich znaleźli tam ciężkie psy w typie mastifa, używane także do polowania.
Jednym z pierwszych starożytnych traktatów, w którym wspomina się o polowaniu z udziałem psów, jest dzieło Ksenofonta (który pozostawił nam także wiele informacji dotyczących koni i jazdy konnej w starożytności) zatytułowane” Cynegeticus”.
Kolejnym starożytnym pisarzem zajmującym się polowaniem i psami myśliwskimi był Flawiusz Arrianus, autor innego poczytnego traktatu o psach i polowaniu, który w wielu odpisach zachował się do czasów nowożytnych.
Wiadomo, ze już przed naszą era, z dzielnych psów myśliwskich o wyjątkowym węchu słynęli Celtowie, mieszkający po obu stronach kanału la Manche. O pochodzeniu tych wspaniałych czworonogów zachowały się różne przekazy, jednak najciekawsza chyba jest legenda, którą w średniowieczu spisał niejaki John Manmouth. Otóż bohater „Eneidy” Wergiliusza, Trojańczyk Eneasz, po ucieczce ze zniszczonej Troi, dotarł po wielu przygodach do Italii i doczekał się tam kolejnego syna, Siluiusa, który stal się założycielem królewskiej dynastii. Niestety, pewnego dnia podczas polowania na jelenia jego syn Brutus strzelając z łuku do uchodzącego zwierza, śmiertelnie ranił ojca. Wrogowie zarzucili mu jednak działanie z premedytacją, a ze czasy i zwyczaje były okrutne , młody Brutus (nie należy go mylić z zabójcą Cezara) wolał opuścić kraj i udać się na wygnanie. jednak nie potrafił rozstać się ze swoimi ukochanymi psami myśliwskimi i wsiadając na statek zdecydował się zabrać je ze sobą. Podczas długiej wędrówki po morzach Brutus dotarł do Grecji gdzie odnalazł i zebrał potomków dawnych Trojańczyków, i wszyscy razem wyruszyli na poszukiwanie nowej ojczyny. Z Grecji również zabrano grupkę dzielnych psów myśliwskich, a wyprawa szczęśliwie minęła Gibraltar i ostatecznie wylądowała na wyspie Armone w dzisiejszej Bretanii, gdzie Brutus założył silną kolonię. W wiele lat później koloniści zajęli Kornwalie i osiedlili się tam ostatecznie, oczywiście, razem ze swoimi psami. Takie właśnie miały być początki owych słynnych „southern dogs” wspominanych przez średniowiecznych angielskich kronikarzy.
W angielskiej literaturze pierwsze wzmianki o wielkich psach o zwisających uszach i nadzwyczaj czułym węchu można znaleźć w pismach z polowy XIV wieku, kiedy po raz pierwszy od czasów antycznych pisarze zajęli się psami i tym, co z nimi związane.
Wiadomo, ze psów w tym typie, używano w średniowieczu do polowania na jelenie i dziki jako tzw. lyam- hounds, zwane także limerami (Limier, Lyme-Ho, Lymer),… Psy te nie uczestniczyły ze właściwym polowaniu, ale prowadzone na długiej lince (leash, lyam) miały za zadanie odnaleźć zwierzynę i podjąć jej zimny trop. Kiedy zwierzyna została wytropiona w swej ostoi („harboured”), limery były odprowadzane, a do polowania włączały się właściwe gończe, zwane raches lub running hounds, wyspecjalizowane w pracy na świeżym śladzie, i to one kontynuowały polowanie. Limery tradycyjnie jednak nagradzano porcja mięsiwa z upolowanej sztuki, doceniając ich niepodważalne zasługi. Według niektórych badaczy, limery mogły być ponownie użyte, w roli posokowca, jeśli ranne zwierze uszło myśliwym, to jednak nie jest pewne, gdyż żaden z takich ciężkich psów nie mógłby stawić czoła rozjuszonemu rannemu bykowi jelenia lub odyńcowi- na inne zwierzęta wówczas nie polowano. Poza tym psy, które dobrze pracują na zimnym śladzie, bardzo ceniono i nie narażano ich niepotrzebnie. Tak, więc jeśli rzeczywiście ich używano, to zapewne tylko wtedy, kiedy ciężko ranna zwierzyna uszła daleko i chodziło więc o odnalezienie martwego już zwierzęcia.
Podobnie polowano z ciężkimi gończymi w typie bloodhounda także iw Polsce za czasów Jagiellonów, psy takie miały nawet swojską nazwę- zwano je, bowiem „ślednikami”, i one także używane były łownie do zlokalizowania zwierzyny łownej.
Wiadomo, ze masywne psy gończe przybywały na nasze tereny razem z powracającymi do kraju krzyżowcami (legenda mówi, ze król krzyżowiec Ryszard Lwie Serce do ziemi świętej miała udać się w towarzystwie swoich dwóch ukochanych bloodhoundów, które w obronie przed „zauroczeniem’ wyposażył nawet w czerwone obroże). Istnieją dowody, ze takie psy hodowano nawet w polskich posiadłościach rycerzy zakonnych: joannitów, templariuszy i krzyżaków.
Ze źródeł historycznych, możemy się także dowiedzieć, ze liczna złaja psów św. Huberta stanowiła cześć wiana królowej Jadwigi, pochodzącej, jakby nie było z dynastii andegaweńskiej. Podobne w typie psy importowali i hodowali także i Jagiellonowie, a pewne dane wskazują, ze psów tych używano także do tropienia zbiegłych więźniów. Za czasów Zygmunta Starego takie właśnie psy zwykło się nazywać „psami mediolańskimi”, jako ze wiele z nich było importowanych właśnie z ojczyzny królowej Bony. Także i w Polsce psy te cieszyły się szczególnym szacunkiem, i, jako jedyne były karmione mięsem, a nie omaszczoną łojem śrutą, jak to bywało w zwyczaju.
Dokładna analiza źródeł historycznych pozwala Także przypuszczać, ze psy w typie bloodhounda już od początków istnienia rasy były używania do tropienia ludzi, świadczą o tym m.in. spisane biografie szkockich władców Roberta the Bruce (1307) i Williama Wallace (1270- 1305), które wspominają o użyciu tzw. „sleuth- hounds”. Dokładniejszy opis wskazuje, ze bloodhound i sleuth hound (slough- dog, Sleuth (Sleut) hound, Slot or Slough hound (‘Slot’ meaning to track) to jedna i ta sama rasa, która w XVI wieku chętnie była używana przez strażników i wojsko na terenach pogranicznych pomiędzy Anglią i Szkocją.
W siedemnastym wieku, kiedy polowanie na jelenie stało się przywilejem zastrzeżonym dla nielicznych arystokratów, a dziki na terenach wielkiej Brytanii definitywnie wyginęły, najpopularniejszym obiektem polowania stal się lis, na którego polowano już bez udziału ciężkich limerów. W modzie stały się lżejsze i szybsze psy głośno głoszące zwierzynę, jak np. foxhoundy, wyhodowane poprzez krzyżowanie bloodhoundów z lżejszymi rasami (wspomnianymi już raches).
Według znanych źródeł, słowo „bloodhound”: na określenie dużego psa gończego po raz pierwszy zostało użyte w poemacie „William of Palerne” lub „William and the Werwolf”. Romans ten jest angielskim tłumaczeniem popularnej francuskiej chanson de geste „Guillaume de Palerne” (ok. 1220) dokonanym na polecenie księcia Herefordu, Humphreya de Bohun. Jest to fantastyczna opowieść o księciu, który wychował się miedzy wilkami i po wielu perypetiach poślubił córkę rzymskiego cesarza, z którą następnie musiał uchodzić do lasu… W pogoni za zbiegami do lasu puszczono właśnie owe „blood houndes bold” i dopiero pomoc wiernych wilków pozwoliła młodej parze ujść z życiem.
Przedstawienie psów w takiej właśnie roli, wskazuje, ze bloodhoundy już w tym okresie znane były ze swej zdolności podążania ludzkim tropem i ze były na tym polu niezawodne… Warto zarazem wspomnieć, ze we francuskim oryginale romansu mówi się zwyczajnie o psach (chiens) nie specyfikując, o jaką rasę chodziło. Podobne sytuacje zostały opisane w dwóch innych, późniejszych już, dziełach: Barbour’s The Bruce (1375) i w romansie o losach Williama Wallace (1470) minstrela Henry’ego (zwanego tez „Ślepym Harrym”- Blind Harry). Wszystko to wskazuje, ze już w średniowieczu użycie psów myśliwskich do tropienia zbiegów nie było bynajmniej rzadkością.
Wiadomo z cala pewnością, ze po bitwie pod Hastings (1066), kiedy na tronie angielskim zasiadł Wilhelm Zdobywca, z Francji do Anglii sprowadzono wiele cennych koni, psów i sokołów- nowa arystokracja traktowała łowy na grubego zwierza jako ulubiona rozrywkę. Należy przy tym zwrócić uwagę, ze nazwa bloodhound jest nazwa pochodzenia germańskiego (blood, blut, hound, Hunde), co raczej wskazywałoby na brytyjskie korzenie takich psów gończych. Podobnie słowo „raches” na określenie psów gończych goniących zwierzynę po ciepłym tropie, to słowo rdzenne, nie zaś pochodzące z języka francuskiego, jakby się można było spodziewać. A zatem wydaje się, że tradycje i sposób polowania za Normanów, nie zmieniły się od czasów, gdy na tronie angielskim zasiadali Anglo- Saksonowie, jak jednak było z psami?
Można przyjąć, ze limerów, czyli psów tropiących, używano wyłącznie do polowania na jelenie i dziki, podczas gdy na lisy i zające już od zarania wieków polowano bez ich udziału.
Kolejnym źródłem informacji o historii bloodhounda, szczególnie w Wielkiej Brytanii, może być słynne dzieło, uważane za renesansowa encyklopedie psów, mianowicie „De canibus britannicis” wydane w Anglii w roku 1570 a napisane po łacinie przez zasługującego na szacunek królewskiego nadwornego lekarza Johna Keysa, który podpisywał się łacińskim imieniem Joannes Caius. Traktat ten został szybko przetłumaczony na język angielski i do dziś dostarcza nam wielu informacji o ówczesnych psich rasach. Otóż w dziele tym możemy znaleźć wzmiankę, iż „największy rodzaj psów służących do polowania, ma długie obwisłe wargi i długie uszy….”.Keys wspomina także, ze psy te miały bardzo czuły węch. Podaje, ze tradycyjnie utrzymywano je także na terenach granicznych, aby ścigać z powodzeniem złodziei bydła. W innym miejscu wspomina, także, choć pobieżnie, o psach pracujących na krwawym tropie rannej zwierzyny (sanguinarii), ale czy były to te same psy, trudno autorytatywnie stwierdzić… Biorąc pod uwagę fakt, ze średniowieczne polowanie wymagało wcześniejszej identyfikacji zwierzyny (absolutnie zabronione było polowanie np. na łanie lub na młode zwierzęta) i traktowano je nadzwyczaj sportowo, tak więc, zapotrzebowanie na psy dochodzące do rannej zwierzyny po krwawym tropie było stosunkowo niewielkie.
W swoim traktacie Keys opisuje psy poczynając od terrierów i kończąc na gończych (hound), przy czym, jako pierwszego z gończych wymienia właśnie bloodhounda, a jako następne wyspecjalizowane rasy przedstawione są otterhound i foxhound, również popularne w epoce elżbietańskiej.
Wiadomo także, ze bloodhoundy występowały także w średniowiecznej heraldyce, gdzie miały oznaczać szlachetną i uczciwą walkę, wytrwałość i miłosierdzie w stosunku do pokonanego wroga, co jest dowodem, ze psy te były już w początkach istnienia rasy obdarzone były nadzwyczaj łagodnym charakterem.
Keys sporo miejsca poświęca także pracy bloodhoundów na ludzkim śladzie, opisując z podziwem, ze psy te nie dość, ze mogą podjąć zimny ślad złodzieja i podążać za nim przez wiele kilometrów, nie zważając na naturalne przeszkody jak strumienie czy rzeki, ale także potrafią zidentyfikować przestępcę nawet w tłumie ludzi… Podaje, ze psy używane do tego celu były za dnia trzymane w ciemnych kennelach i wypuszczane na wolność tylko o zmierzchu, aby były zdolne pracować w ciemnościach, gdyż do większości kradzieży dochodziło właśnie o tej porze… Podaje także, ze bloodhoundy tradycyjnie pracowały w milczeniu nigdy nie głosząc zwierzyny.
Niewątpliwie ogromna skuteczność i determinacja w pracy tych psów sprzyjała powstawaniu legend o ich niebywałej krwiożerczości i okrucieństwie, w większości wyssanych z palca.
Kolejnym źródłem wiedzy o angielskich psach gończych w dobie renesansu był wydany w roku 1575 traktat „ The Noble Art of Venerie or Huntying,” uznany ogólnie za dzieło szlachetnie urodzonego pana nazwiskiem Turbevile (d’Urbeville), choć niektórzy przypisują raczej jego autorstwo George’owi Gascoigne. Dzieło to dostarcza więcej ciekawych wiadomości niż praca Keysa, który, jak się wydaje, znajomość dużych gończych wśród czytelników uznał niemal za pewnik, zupełnie jak w przypadku naszego cytatu „Koń, jaki jest- każdy widzi”. Natomiast traktat Turbevile’a dotyczy raczej szeroko pojętej sztuki polowania i wspomina wyłącznie o psach myśliwskich, ich cechach charakterystycznych i pracy podczas polowania. Większość materiału przedstawionego w traktacie jest tłumaczeniem wydanego we Francji w roku 1561 traktatu „Le Venerie” Jacquesa du Fouilloux. I tutaj właśnie, autor tłumacząc francuskie słowo limier, podobnie jak limer oznaczające psa pracującego na długiej smyczy, używa słowa bloodhound. Oczywiście, można przypuszczać, że w XVI wiecznej angielszczyźnie słowo limer stało się już archaiczne i takie tłumaczenie miało być bardziej dostępne dla angielskiego myśliwego praktyka. Oczywiście „limier” lub limer to nie jest oczywiście synonim bloodhounda, gdyż określa przede wszystkim funkcję, jaką pies ten pełnił, a nie konkretną rasę. Niemniej jednak można przypuszczać, ze w ówczesnej Anglii jako limerów w tym czasie używano już wyłącznie bloodhoundów, najlepiej nadających się do tej pracy. Traktat Turbevile’a, jest także pierwszym dziełem, w którym możemy napotkać stwierdzenie, ze bloodhound i chien de ST. Hubert są blisko spokrewnione, ba, autor sugeruje, ze jest to ta sama rasa. Wspomina on, ze pierwotnie psy św. Huberta były ciemne, najprawdopodobniej czarne podpalane, jednak z czasem zaczęły występować we wszystkich odmianach umaszczenia. Podaje także, ze ta prastara (już wówczas) rasa była hodowana w opactwie w Ardenach, na pamiątkę jej patrona, Św. Huberta, już od początków istnienia klasztoru. Dalej możemy się dowiedzieć, ze psy te były rosłe i silne, nadzwyczaj wytrzymale i odporne na chłód. Miały rozpowszechnić się najpierw rejonach Hennault, Lotaryngii, Flandrii i Burgundii, a potem w całej Europie.
W traktacie wspomina się także księcia Lotaryńskiego, zapalonego myśliwego i jego białego limera- bloodhounda imieniem Soygllard (Souillart). Turbevile wspomina także, ze limery zasadniczo nigdy nie były używane do pracy w większej grupie (jako tzw. pack- hound) i nie używano ich do ścigania zwierzyny po jej ciepłym tropie.

A jeśli zaś chodzi o słynne „sleuth hound” (sleuth w języku staroangielskim oznaczało ślad, trop) to nie można ich uznawać za protoplastów bloodhounda, gdyż, podobnie jak w przypadku limerów, nie była to nazwa rasy, ale nazwa funkcji, jaka pies pełnił. Oczywiście w roli tej najczęściej wykorzystywano psy w typie bloodhounda, ale nie była to bynajmniej reguła.
George Jesse, który w roku 1866 wydal „Rechearches into the History of the English Dog” przytacza „Kroniki szkockie” szacownego Mistrza Hectora Boece, z Aberdeen(1465- 1536) wydane w roku 1536 w Edynburgu. Znajduje się tam fragment, zatytułowany „O cudownej naturze psów szkockich” (of the meruellus nature of syndry scottis doggis)
Autor pisze, ze, mimo iż wiele wędrował, psów równie wspaniałych, jak w Szkocji, nigdzie na świecie nie widział. A wśród wymienionych psów opisywał zwierzęta dużej miary (roślejsze niż jakikolwiek psy pracujące w grupie, czyli pack- hounds) o rudej lub czarnej sierści i nierzadko z białymi odmianami. Psy te nazywane potocznie przez lud „sleuth hounds”,słynęły ze zdolności tropienia złodzieja podążając za jego śladem lub śladem ukradzionych dóbr. Psów tych nic nie mogło zmylić: na nic zdawało się przekroczenie wody, ani ukrycie się w tłumie. Bez wahania były one w stanie wskazać sprawce przestępstwa nie myląc się nigdy. Psów tych używano szeroko na terenach przygranicznych (borders) pomiędzy Szkocją i Anglią, gdzie obowiązywało tam prawo, pozwalające tropiącemu psu (sleuth hound) wejść na teren każdej posesji, a odmówienie zgody na przeszukanie przez psa traktowane było jak współudział w przestępstwie. Wystarczy porównać ten ustęp z późniejszą pracą Johna Keysa, aby dojść do wniosku, ze niewątpliwie, najpóźniej od późnego średniowiecza na terenach pogranicza szkocko- angielskiego hodowano rosłe psy gończe służące przede wszystkim do pracy śledczej. I jest to fakt bezsporny.
Jako kolejnego z domniemanych przodków bloodhounda wymienia się także psa zwanego talbot, który był przedstawiany jako rosły gończy o długich zwisających uszach i białej, czasami nakrapianej maści. Jego nazwa została także uwieczniona w nazwie angielskiego pubu. Jakie były korzenie tej rasy? Czytając uważnie traktat Turbevile możemy zauważyć, ze Fauilloux potwierdza istnienie białych psów św. Huberta; jest to o tyle prawdopodobne, ze we Francji istniały od wieków rasy psów gończych o białej sierści. Wiadomo, ze Earl of Shrewsbury, którego rodowe nazwisko brzmiało właśnie „Talbot”, miał w swoim herbie dwa białe, krótkonożne psy gończe unoszące tarczę. Fakt ten został utrwalony w kronikach wcześniej, niż jakiekolwiek konkretne informacje o rasie. Uważa się, że w średniowieczu słowo „talbot” było po prostu popularnym psim imieniem, takim, jak np. nasz Azor czy Burek. W cytowanym przez kronikarzy piśmie królewskim, władca angielski, w roku 1499, nazywa Johna Talbota, earla of Shrewsbury, „Talbott, oure good dogge”,- czyli „ Talbott, nasz wierny pies”, co, zdaniem badaczy, ma stanowić aluzję do jego imienia rodowego. W tej sytuacji można by wysnuć hipotezę, ze poczynając od dużego białego gończego o imieniu Talbot, zwykło się talbotami nazywać wszystkie gończe w podobnym typie, co pozwoliło z czasem wyselekcjonować konkretną rasę lub typ psa. Według dawnych opisów, talbot (wymiennie nazywany też southern dog) miał wyjątkowo długie uszy i fafle, wydłużony tułów i był masywnej kości, w pracy był dokładny, lecz powolny, podczas gdy psy hodowane na północy (northern dogs) były nieco lżejsze, lecz wyższe i poruszały się dużo szybciej.
Talbot, jako oddzielna rasa, był często spotykany w Anglii od Średniowiecza, głownie w okolicach Somerset i Gloucestershire, i utrzymał się do przełomu XVIII i XIX wieku, kiedy to, w krótkim czasie całe pogłowie rasy wymarło, podobno wskutek epidemii choroby zakaźnej. Wiadomo jednak, ze białe psy sporadycznie rodziły się sporadycznie w miotach od ciemnych rodziców jeszcze w XIX wieku. Potwierdzeniem istnienia białego psa w typie bloodhounda, może też być istnienie rasy włoskiego wyżła- bracco italiano, wyhodowanej przez krzyżowanie ciężkich psów w typie św. Huberta z lżejszymi psami służącymi do polowań na ptactwo. Eksterier bracco, a szczególnie jego głowa, wskazuje wyraźnie na znaczny udział krwi bloodhounda, a psy te najczęściej są białej albo biało- pomarańczowej maści. Jednak samo pojęcie „rasy” jako takiej jest wynalazkiem naszej epoki, w dawnych czasach mówiąc o „rasie” myślano raczej o typie lub funkcji, jaką pies miał pełnić. Czasami mówiąc o bloodhoundach uwzględniano także talbota, przez niektórych uznanego po prostu za białą odmianę bloodhounda. Talbot niewątpliwie był najbardziej charakterystycznym wśród dawnych psów tropiących, czasami o bloodhoundach mówiono tez „talbot- like”- w typie talbota, podczas gdy samo określenie „talbot” było ograniczone wyłącznie do psów o białej sierści. Warto wspomnieć, że Garvaise Markham, w swojej kronice Country Contentments (1615) pisze, iż duże ciężkie psy w typie talbota (talbot-like), wszystkich odmian barwnych, „delight in bood”, to znaczy najlepiej sprawdzają się w pracy na ludzkim śladzie. Źródła historyczne wspominając o takich psach, wymieniają często obok talbotów „dunne hounde”, a ponieważ słowo „dun” określa obecnie bułane umaszczenie konia (płowa sierść, czarna grzywa i ogon), należy przypuszczać, ze owe „dunne hounde”, to po prostu duże gończe o płowej lub rudej maści z czarnym czaprakiem.
O takich właśnie psach mówi Szekspir, opisując walory gończych w „Śnie nocy letniej” (akt IV, scena I):
My hounds are bred out of the Spartan kind,
So flew’d, so sanded, and their heads are hung
With ears that sweep away the morning dew;
Crook-knee’d, and dew-lapp’d like Thessalian bulls;
Slow in pursuit, but match’d in mouth like bells,
Each under each.
W tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego brzmi to tak:
“….Me psy wywodzą się z rasy spartańskiej
o długich pyskach i sierści piaskowej;
Poranną rosę zamiatają uchem,
nogi ugięte, gardziele zwisają
Jak u tessalskich byków; biegną wolno
lecz głosy mają dobrane jak dzwonki,
Nuta przy nucie.
Jest rzeczą charakterystyczną dla Szekspira, ze opisując nawet czasy starożytne i wydarzenia, które miały miejsce w dalekich krajach- opiera się na realiach elżbietańskiej Anglii, stąd tez można wnosić, ze opisując gończe, sugerował się obrazem psów ówcześnie używanych do polowania.

Jeśli natomiast chodzi o właściwe psy św. Huberta, to mianem tym w średniowieczu nazywano rosłe psy myśliwskie ciemnej maści, hodowane przez wiele stuleci w Opactwie Św. Huberta (dawniej Opactwo Andain). Według legendy, św. Hubert nawrócony myśliwy po doznaniu objawienia na polowaniu razem z psami miał wstąpić do zakonu. Psy przyjęto tam także, gdyż one jako pierwsze w białym jeleniu z krzyżem między rogami, poznały boskiego wysłańca. Jest faktem historycznym, ze w średniowieczu w klasztorze hodowano szczególnie cenne psy myśliwskie, choć, jak na ironię, kościół ze swej strony starał się raczej zrażać duchownych do polowania, niż zachęcać. Niemniej jednak przez wiele stuleci na mocy tradycji, ardeńscy mnisi musieli dostarczać corocznie królowi Francji stadko takich właśnie ciemno umaszczonych psów myśliwskich. Na pamiątkę świętego Huberta, w dniu upamiętniającym jego śmierć (3.listopada) a zarazem rozpoczęcie sezonu myśliwskiego, w niewielkiej kaplicy jego imienia po dziś dzień celebruje się błogosławieństwo psów gończych. Kaplicę wzniosła w roku 1610 w Tervueren kolo Brukseli arcyksiężna Izabela, kościółek miał być postawiony miejscu, gdzie niegdyś święty mieszkał. Psy świętego Huberta są tego dnia tradycyjnie błogosławione w wielu kościołach Francji, Belgii i Irlandii.
O psach hodowanych niegdyś w klasztorze nie wiemy zbyt wiele, na podstawie zachowanych źródeł historycznych, które nie obfitują bynajmniej w prawdopodobne wizerunki zwierząt, możemy jedynie wnosić, ze były one ciemnej maści i posiadały wydłużone ciało. Już za czasów renesansu istniały różne ich odmiany, hodowane w różnych rejonach zachodniej Europy, w tym- także i w Polsce, gdyż najprawdopodobniej, nasz rodzimy ogar jest potomkiem importowanych psów św. Huberta przy niewielkim dolewie krwi szybkich i zwrotnych psów wschodnich.
Charakterystyczny jest także fakt, iż we Francji większość ras gończych istnieje w 3 odmianach: dużej (grand), średniej (petit lub briquet) i krótkonożnej (basset). Także i szwajcarskie gończe istnieją w 2 odmianach: normalnej i krótkonożnej. Tak więc, można przypuszczać, iż także i psy świętego Huberta istniały w wielu odmianach, różniących się m.in. wielkością.
W XIX wieku francuski hrabia Le Couteulx de Canteleu, ogromny miłośnik psów gończych, a szczególnie bassetów i bloodhoundów, obserwując ogromne podobieństwo miedzy dużymi francuskimi gończymi a brytyjskimi bloodhoundami, wystąpił z teorią, iż brytyjski bloodhound jest bezpośrednim potomkiem dawnych psów hodowanych w klasztorze św. Huberta, który, mimo upływu wieków, zachował się w niezmienionej niemal formie, gdyż już od czasów Wilhelma Zdobywcy hodowano go w czystości krwi- czego odzwierciedleniem ma być nazwa blood hound- w znaczeniu pure blood- czystej krwi. Natomiast we Francji psy miały być wielokrotnie krzyżowane, i odmiany lokalne znacznie oddaliły się od pierwowzoru, zachowując jednak podobny typ masywnego psa o wąskiej głowie i długich nisko osadzonych uszach a także wyjątkowo wrażliwy węch.
H rabia Le Couteulx de Canteleu zakupił w Anglii liczną grupę bloodhoundów z prestiżowych hodowli, i razem z przyjaciółmi starał się wskrzesić we Francji tradycje psa św. Huberta. Jednak w specyficznych francuskich warunkach lepiej sprawdzały się lokalne rasy, przez stulecia przystosowane do miejscowych warunków, a francuscy myśliwi, ze swej strony, z założenia niechętnie podchodzili do brytyjskich importów, przy czym, warto zwrócić uwagę- w ówczesnej Anglii bloodhound był od dawna używany jako jednostronny tropowiec, pracujący zazwyczaj w pojedynkę, albo w grupie nie więcej niż 2- 3 psów, podczas gdy we Francji, podobne rasy pracują jako psy gończe w mniejszych lub większych złajach.
Należy także pamiętać, ze w języku angielskim myślistwo zwykło się Także określać mianem „blood sport”, a więc pies myśliwski to po prostu blood- hound…. Niektórzy badacze wyprowadzają nazwę jeszcze od innego znaczenia słowa bloody- ( blasted) a więc cholerny, przeklęty. Wiadomo, że psy te w tropieniu przestępców wykazywały się niezwykłą skutecznością i zajadłością, tak wiec dla złoczyńców były z pewnością „cholernymi zwierzętami”. O ich niezwykłej wytrwałości i zdolności utrzymywania tropu bez względu na przeszkody opowiadano legendy…. a ich imię wzbudzało respekt…. raczej ze względu na ogromną skuteczność niż na rzekomą krwiożerczość, tym bardziej, ze źródła historyczne nie dowodzą, iż wytropieni przez psy przestępcy lub zbiegowie byli przez nie ranieni.
W roku 1890 na rynku wydawniczym w Holandii i Belgii ukazała się książka zatytułowana „Rasy psów” napisana przez hr. Henri’ego de Bylandt. Ksiązka ta ukazała się w wielu językach i szybko uzyskała opinię jednego z podstawowych kompendiów wiedzy kynologicznej. Otóż w książce tej bloodhound został przedstawiony jako Pies św. Huberta, mimo iż ilustracje przedstawiały psy angielskie, urodzone i żyjące w Anglii.
W tym przypadku najprościej byłoby się odwołać do dawnej ikonografii, niestety, średniowieczne wizerunki psów są zbyt dalekie od oryginału, aby można je było traktować jako znaczące dowody. Pewne jest jedynie, ze pies, który obecnie nosi nazwę bloodhound vel pies św. Huberta (chien de ST. Hubert, ST. Hubertus hond) jest niewątpliwie potomkiem średniowiecznych tropowców, hodowanym w czystości krwi przez ponad 1000 lat.

Na podstawie materiałów uprzejmie użyczonych przez kluby bloodhounda: brytyjski, belgijski, francuski i amerykański.

PIELĘGNACJA I PREZENTACJA BLOODHOUNDA NA WYSTAWOWYM RINGU
Chociaż bloodhounda można by uznać za „psa dla leniwych”, gdyż jego krotka sierść jest nadzwyczaj łatwa do utrzymania w czystości, to jednak wymaga on codziennej rutynowej pielęgnacji, która pozwala utrzymać psa w dobrym zdrowiu. Krótki włos bloodhounda nie wymaga specjalnej pielęgnacji, choć dwa razu do roku pies intensywnie linieje i wskazane jest, aby go energicznie szczotkować 1- 2 razy dziennie. Dobrze sprawdzają się gumowe rękawice bądź zgrzebła (takie, jak do czyszczenia koni) lub bardzo skuteczny- tzw. kamień trymerski, czyli coś w rodzaju pumeksu ze szklanej masy. Po wyszczotkowaniu warto przetrzeć bloodhounda wilgotna gąbką lub, jeszcze lepiej- ściereczką z mikrofibry, taka ściereczka doskonale sprawdza się przy codziennej pielęgnacji, szczególnie, jeśli pies sypia w łóżku, (co uwielbia!).
Przez długie lata zmora rasy była opadająca dolna powieka, która sprawiała, ze oko stawało się bardziej podatne urazy oraz infekcje, i stanowiło prawdziwą „piętę Achillesa” całej rasy. Wskutek modyfikacji wzorca FCI w roku 2001 zaczęto jednak wymagać od psów powiek przylegających do oka, takich samych jak i u innych ras. Przy czym okazało się, że jest możliwe, aby bloodhoundy posiadały zdrowe oczy, zachowując typowa dla rasy luźną skórę na głowie. Dzisiaj schorzenia okulistyczne zdarzają się już o wiele rzadziej, co nie zmienia faktu, ze oko bloodhounda powinno być zawsze przedmiotem codziennej troski. Zdrowe oko jest czyste i błyszczące, spojówki jasnoróżowe i bez wycieku.
Na spacerach bloodhound bardzo często chodzi z nosem przy ziemi, tak zdarza się, ze drobinki kurzu i pyłu mogą znaleźć się w worku spojówkowym. Dlatego warto po zabawie w piasku czy długim spacerze wypłukać powieki np. solą fizjologiczną albo specjalistyczną płukanką- u mnie doskonale sprawdza się profilaktyczny preparat OPTEX firmy Eurowet, w którego skład wchodzi sol fizjologiczna i wyciąg z kwiatów bławatka (woda chabrowa) o działaniu kojącym. W przypadku zaczerwienienia można zastosować krople na bazie świetlika lekarskiego (euphrasia), jednak, jeśli zaczerwienie się utrzymuje, albo pojawia się wyciek- warto skontaktować się z lekarzem weterynarii, najlepiej- okulistą.
Codziennej kontroli wymagają również uszy bloodhounda- są długie i narażone na urazy (w szczenięctwie młode psiaki często następują sobie na uszy) a ponadto, jak wszystkie zwisające uszy, sprawiają, że ucho środkowe jest słabo wentylowane, a wiec łatwo namnażają się w nim chorobotwórcze drobnoustroje. Podczas zabawy do wnętrza ucha mogą przedostać się tez ciała obce np. źdźbła trawy, które mogą być przyczyna stanu zapalnego-, dlatego też warto, codziennie wieczorem, obejrzeć profilaktycznie uszy i oczy psa. Samodzielnie możemy wyczyścić wacikiem jedynie ucho zewnętrzne, zresztą ostatnio weterynarze odradzają już czyszczenie uszu wacikami, gdyż w ten sposób spychamy woszczynę do środka ucha, które u psa ma zupełnie inną, bardziej skomplikowaną budowę niż u człowieka. Dobrym preparatem profilaktycznym jest „Epi- otic” firmy Virbac, który zawiera naturalne składniki sprzyjające zdrowotności ucha- kwas mlekowy i kwas salicylowy.
Dużym problemem dla wszystkich ras długouchych są niestety urazy uszu, które mogą doprowadzić do silnego krwawienia i powstawania krwiaków. Kiedy widzimy, że powstaje krwiak warto natychmiast zastosować okład z nalewki z arniki (uwaga, nie stosujemy go na rany) ewentualnie takich preparatów jak Traumeel czy Arcalen, w najgorszym zaś przypadku- okład z lodu? Warto podać także homeopatyczna arnikę w potencji C5, preparat ten ułatwia wchłanianie się krwiaka, podobnie jak i maść z heparyną. Doskonale działa także Traumeel w ampułkach, który podajemy psu do picia jak najszybciej po urazie.
Bloodhound, na szczęście, nie ma tendencji do osadzania kamienia nazębnego, jego zęby są zazwyczaj zdrowe i mocne, niemniej łatwo o urazy warg, a nawet dziąseł-, bowiem pies często porusza się z nosem- i faflami- przy ziemi. Warto, więc po spacerze sprawdzać, czy wargi nie są skaleczone. Ewentualnie skaleczenia najlepiej goją się po zastosowania nalewki propolisowej, dostępnej w każdej aptece lub sklepie zielarskim.
Jeśli bloodhound większość spacerów odbywa po miękkich leśnych drogach, może wymagać systematycznego skracania pazurów, jednak psy zazwyczaj niezbyt to lubią.
Jeśli pazury są suche i łatwo pękają- najlepiej smarować je oliwa (z pierwszego tłoczenia), oliwka dziecięcą względnie lekko podgrzanym olejkiem rycynowym.
Ponieważ bloodhound jest psem dużym i ciężkim, nigdy nie skracamy znacznie pazurów-, jeśli są bardzo wyrośnięte, lepiej skracać je o kilkakrotnie po kilka milimetrów, wtedy nie wpłynie to na jakość ruchu.
Po każdym spacerze warto wytrzeć psu łapy i fafle, bowiem, większość opowieści o rzekomym strasznym pluciu bloodhoundów, wiąże się z faktem, ze do wilgotnych fafli na spacerze przyczepiają się kurz i ziemia, a gdy tylko pies wsadza pysk do miski z woda, cały ten pył wkrótce znajduje się na ścianie. Bloodhound łatwo zapada na choroby nerek, więc kiedy spacer odbywa się podczas deszczu, psa trzeba dokładnie wytrzeć- w tym celu najlepiej sprawdzają się dostępne w wielu sklepach duże syntetyczne ścierki do podłogi, które doskonale wchłaniają cała wilgoć, łatwo się piorą i szybko wysychają.
W zimnych i wilgotnych porach roku starsze i bardziej wrażliwe psy warto zaopatrzyć w derki, zbliżone krojem do tych, których używa się dla koni.
Dobrze uszyta derka nie powinna krępować ruchów psa, ale jednocześnie powinna dobrze osłaniać piersi i okolice nerek.
Zimą najlepiej sprawdza się derka z ortalionu z polarową podszewką.
Przygotowanie bloodhounda do wystawy
Przygotowanie bloodhounda do wystawy nie jest uciążliwe. Na kilka dni przed wystawa warto jest psa umyć, przy czym, zamiast tradycyjnej kąpieli, możemy zastosować łatwy w użyciu szampon w piance (np. polski Amiwet), a następnie psa dobrze wytrzeć- można także umyć go ściereczką z mikrofibry, która należy często spłukiwać pod bieżącą wodą. Następnie trzeba psa dokładnie wysuszyć ręcznikiem. Przed samą wystawą wilgotną chusteczką (może być taka dla niemowląt) przecieramy powieki, uszy i fafle, a całego psa- najlepiej przetrzeć irchą- jego sierść nabierze wtedy pięknego połysku.
Prezentacja bloodhounda na ringu jest zarazem bardzo prosta jak i skomplikowana.
Bloodhound jest psem nadzwyczaj wrażliwym, a nawet nieśmiałym i często- szczególnie w młodości- bardzo stresuje się na wystawach- hałas, mnóstwo zapachów i obecność wielu psów w jednym miejscu sprawiają, ze zachowuje się zupełnie inaczej niż w domu czy na spacerze. Przerażony bloodhound raczej nie potrafi się dobrze zaprezentować- idzie niechętnie, przygarbiony, trzymając ogon pomiędzy nogami, czasami może nawet zsiusiać się na ringu. Aby tego uniknąć, warto jest zacząć trening wystawowy już z bardzo młodym psem. Dobrze jest zabierać go w ruchliwe miejsca (np. na stacje kolejowe, na licznie odwiedzane trasy spacerowe, a nawet na koncerty na świeżym powietrzu), tak, aby przywykł do głośnych dźwięków i ludzkich tłumów. Najlepiej takie wyprawy odbywać w towarzystwie starszego, zrównoważonego psa. Warto także zadbać, aby szczeniak przywykł do tego, ze dotykają go obce osoby.
Na ringu bloodhound jest prezentowany na tzw. ringówce (specjalna smycz z pętlą na szyję zamiast obroży, używana wyłącznie do pokazu) lub na cienkim łańcuszku zaciskowym, (który korzystnie podkreśla długość szyi).
W statyce pokazuje się go z uniesionym ogonem, tak, aby podkreślić charakterystyczny kształt szabli (niektórzy znawcy mawiają, ze ogon ma mieć kształt półksiężyca).
W Europie psy zazwyczaj prezentuje się w statyce z nieco odstawionymi tylnymi nogami, podczas, gdy w USA często widzi się psy o tylnych kończynach ustawionych pod ciałem, co sprawia, ze wydają się one krótsze, bardziej „kompaktowe”, trudniej natomiast ocenić kątowanie tyłu.). Największym problemem jest prezentacja w ruchu, choć może to zabrzmieć dziwnie, jako, ze piękny posuwisty, nieco „swingujący” ruch” jest cechą charakterystyczną rasy i- według wzorca- powinien mieć wpływ na ocenę. Rzecz w tym, że na niewielkim ringu bardzo trudno pokazać te potężne psy odpowiednio, szczególnie na zakrętach, na których powinny być prowadzone spokojnie, niczym konie na woltach- należy uważać, aby nie wpadały łopatką ani do wewnątrz ani na zewnątrz.
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja